0
Antares 26 kwietnia 2018 20:52
Odkładałam ten wyjazd jakieś 10 lat. Pewnie dlatego, że to blisko. Poza tym od ponad 10 lat jedyny sensowny dojazd jest tylko samochodem – bezpośrednie połączenie kolejowe zostało zlikwidowane wieki temu, a autokarowego nigdy nie było. Ale w zeszłym roku pomysł powrócił i wyszło to mniej więcej tak...

- Milenaaaaaa, jedziemy na Morawy? Dostaniesz dzień wolnego, żeby sobie przedłużyć weekend?
- Jasne, rezerwuj, co tam trzeba.
- Czekaj, powiem Ci, co wymyśliłam...
- Z Tobą jadę w ciemno, a plan mi opowiesz po drodze. Rezerwuj!

No i takie akcje lubię! :D

Brno jest drugim co do wielkości miastem w Czechach i stolicą Moraw. Jest też dużym ośrodkiem akademickim, a jak miałam okazję się wtedy przekonać – stało się również miastem bardzo hipsterskim (zresztą sami Czesi to głośno przyznają). Na poparcie tej tezy niech wystarczy różowy czołg w centrum miasta. :ugeek:
Brno jest również świetną bazą wypadową – nie tylko po całym regionie, ale również do innych krajów. Zorganizowanie wygodnych noclegów na dobrym poziomie, za naprawdę niewielkie pieniądze, nie stanowi żadnego problemu. Również transport miejski działa bez zarzutu, choć główne atrakcje można obejść pieszo.

Wyjeżdżamy z Wrocławia rano. Droga jest prosta, pogoda wymarzona, więc i humory nam dopisują. Pokrótce streszczam Milenie plan wyjazdu: będziemy zwiedzać zamki i jeździć rowerami, a jak się uda, to sobie zrobimy piknik gdzieś na łące.
Meldujemy się i idziemy na obiad do Pegasa – jest tuż po przerwie obiadowej i Czesi wrócili do pracy, dlatego w knajpie pustki i udaje się nam złapać miejsca na tarasie. Obiad jak zawsze dobry, a piwo pszeniczne podawane z plastrem cytryny – idealne przy tej pogodzie. 8-) Po obiedzie oprowadzam Milenę po centrum, idziemy też na Petrov, a potem na Špilberk. Zdjęć nie robię – zbyt dużo czasu tam spędziłam, to "moje miasto" i nie umiem go pokazać od strony turystycznej. Ale zawsze będę powtarzać, że Brno jest naprawdę urocze i przyjemne, że warto tam wracać i cieszę się każdą chwilą tam spędzoną.

Właściwe zwiedzanie zaczyna się następnego dnia. Po śniadaniu jedziemy na południe, naszym celem jest lednicko-valtický areál, czyli dwa sąsiadujące ze sobą ogromne zamki, z przynależącymi do nich parkami i położone w malowniczym sąsiedztwie stawów.
Parking pod zamkiem Lednice jest dość duży, całodniowy postój to koszt 50 kč. Ponieważ jest też spora kolejka zwiedzających, a pierwsze wolne bilety na wstęp do zamku udaje się nam kupić dopiero na godz. 11:00, mamy dość czasu na obejście (przynajmniej części) ogrodów i zabudowań z zewnątrz. Kościół stanowiący lewą część zamku jest otwarty i z bezpłatnym wstępem.


Morawy02.jpg



Morawy03.jpg



Morawy01.jpg



Morawy15.jpg



Morawy04.jpg



Morawy14.jpg



Morawy17.jpg



Wracamy do zamku, który kiedyś był letnią rezydencją Lichtenstein’ów, bardzo lubianą z uwagi na przyjazny klimat tych rejonów. Zwiedzanie zamku odbywa się tylko z przewodnikiem i w małych grupach, a bilety są dostępne w różnych wariantach – można zwiedzać tylko sale reprezentacyjne, można dokupić zwiedzanie prywatnych komnat oraz pokoi dziecięcych. Jest też grota z kolekcją straszydeł i imponująca oranżeria. My bierzemy tylko oficjalną część, z uwagi na ograniczony czas.


Morawy_02.jpg



Morawy05.jpg



Morawy06.jpg



Morawy08.jpg



Morawy13.jpg



Elementem powtarzalnym jest tapeta z orłami (w kolejnych pokojach zmienia się tylko jej kolor), ale na szczególną uwagę zasługuje misterna robota stolarska. Szczególnie kręcone schody, które wykonano z jednego pnia i bez użycia gwoździ.


Morawy11.jpg



Morawy12.jpg



Morawy10.jpg



Morawy_01.jpg



Po wyjściu z zamku udajemy się po rowery – nie mam technicznie możliwości zabrania swojego z domu, ale cała okolica jest dedykowana do wycieczek rowerowych i bez problemu można znaleźć kilka punktów, w których wypożyczymy cały sprzęt.


Morawy1.jpg

Obieramy kierunek na Valtice. Jedziemy ścieżką rowerową nad stawami, trochę przez las, trochę przez łąki, mijając najważniejsze punkty na trasie: m.in. Nový dvůr, kaplicę św. Huberta, świątynię Diany, czy pałacyk nad stawem. Regularnie mijamy też tablice informacyjne z mapą terenu. Przy większości obiektów zatrzymujemy się tylko na chwilę, sięgając chętniej po butelki z wodą, niż aparaty, bo słońce coraz piękniej przygrzewa…


Morawy101.jpg



Morawy102.jpg



Morawy103.jpg



Kiedy w końcu dojeżdżamy do Valtic, Milena nie ma siły, więc zostawiam ją ze szklanką rewelacyjnej truskawkowej lemoniady i idę sama obejrzeć zamek. Mam pecha, bo właśnie kręcą tam jakiś czeski film kostiumowy i wstęp na teren zamku oraz ogrodów jest niemożliwy. Przy wejściu mija mnie jedna z aktorek, w ufryzowanej białej peruce à la Maria Antonina. Później się okazuje, że dużo się nie pomyliłam – film nosi tytuł Maria Teresa, a część zdjęć jest realizowana również na zamku w Kroměřížu (przez pewien czas mieszkała tam cesarzowa Sisi).
Pozostaje mi obejrzeć front, po czym też idę na lemoniadę i zregenerować siły.
W samych już Valitcach, z miasteczka do zamku jechało się w dół ze sporej górki, więc powrót będzie cięższy, szczególnie na pierwszym odcinku.


Morawy104.jpg



Wracamy przez Hlohovec, przecinając jeszcze winnice. Tu również nie zatrzymujemy się na zdjęcia – jednak nie jest tak malowniczo, jak np. w Dolinie Renu, czy w okolicy węgierskiego Tokaju (po prostu jest płasko). Ale za to zachwycamy się ciszą, jaka wokół panuje.
W Lednicach idziemy jeszcze na smażony ser, po czym rozkładamy się z kocem gdzieś na łące. Obok za ogrodzeniem jest coś na kształt wystawy rzeźb z piasku, ale po pierwsze nas nie interesuje, a po drugie i tak nie przebije tej z Algarve (FIESA).
Pod wieczór wracamy do Brna. Ostatni dzień będzie wisienką na torcie - jak powiedziała później Milena - tylko już w trochę innym rejonie.

Mapkę ścieżek rowerowych można znaleźć m.in. TUTAJ.Trzeciego dnia po śniadaniu wyjeżdżamy w drogę powrotną. Przed nami jeszcze jeden zamek, choć już nie na Morawach. Wiedziałam, że lednicko-valtický areál zajmie nam dużo czasu i nie zdążymy podskoczyć do Mikulova, a wracać się tam drugi raz było trochę bez sensu. A ponieważ nie lubię pustych przebiegów, padło na miejscowość Nové Hrády koło Litomyšla, gdzie można obejrzeć tzw. czeski Wersal.


Morawy21.jpg



Do środka nie wchodzimy (chyba nawet było zamknięte dla zwiedzających), ale można zwiedzić teren przynależący do zamku. To, co mnie najbardziej zaskoczyło, to ogródek warzywny zrobiony na tyłach zamku, zamiast typowego wyjścia na taras/schody/trawnik! Dalej jest muzeum cyklistyki (można się wdrapać na specjalnie przygotowany bicykl :mrgreen: ), zielony labirynt i galeria kapeluszy. Na terenach przyzamkowych prowadzona jest także farma danieli – zwierzęta są na tyle oswojone, że czasem dadzą się dotknąć przez siatkę, ale na wiele nie ma co liczyć. Każda atrakcja jest płatna osobno, więc można wybrać, co kogo interesuje.


Morawy22.jpg



Morawy23.jpg



Morawy24.jpg



Morawy25.jpg



Morawy26.jpg



Morawy27.jpg



Morawy28.jpg



Morawy29.jpg



Morawy210.jpg



Morawy211.jpg



Morawy212.jpg



Powrót do Wrocławia był ciężki – kiedy wyjeżdżałyśmy z zamku, zaczęło się mocno chmurzyć. Jeszcze zanim dotarłyśmy do granicy, zrobiło się prawie całkiem ciemno i zaczęło tak mocno lać, że wycieraczki ledwo nadążały zbierać wodę. Lekkie zaskoczenie, jak na czerwiec i tą pogodę, którą właśnie zostawiałyśmy za sobą.

Wnioski z wyjazdu:
- Odkąd obowiązuje zakaz palenia w lokalach, znaczna część klientów siada z piwem na chodniku – szczególnie dotyczy to pubu, który z rozmysłem nie zainwestował w krzesła. :D
- Rowery lepiej zabrać swoje, bo jeśli ktoś nie ma możliwości przywiezienia, to zamawianie w ciemno może przynieść zaskoczenie lub nawet lekkie rozczarowanie. Ale jak nie widziały gały, co zamawiały, to darowanemu w szprychy nie zaglądają. Jedzie? Jedzie. Przerzutki da się zmienić? Da się. Kolana o kierownik nie obijają, but o przednie koło też nie zahacza na zakręcie, no to nie ma problemu. ;)
- Trasa rowerowa nie jest trudna i nawet „mieszczuch” powinien sobie z nią poradzić, o ile regularnie jeździ rowerem, np. do pracy. Są fragmenty prowadzące po jezdni bez pobocza, po dość ruchliwej drodze, zatem nie polecam najmłodszym – dzieci będą bezpieczne, jeśli opanowały jazdę na rowerze na tyle dobrze, że nie zostawiają za sobą śladu węża.
- Na rower nie należy ubierać rybaczek – opalone z tyłu łydki wyglądają śmiesznie przez kolejne 2 miesiące i nie koniecznie komponują się z krótką spódniczką. :oops:
- Schodząc z trasy z zamiarem piknikowania pod drzewami, należy się liczyć ze zdziwionym wzrokiem saren i jeleni. I tak możecie stać zaskoczeni naprzeciwko siebie, jak kowboje w westernie, dopóki komuś ręka nie drgnie w kierunku aparatu. :shock:

Dodaj Komentarz

Komentarze (17)

zibid 26 kwietnia 2018 21:35 Odpowiedz
Także mam w planach i także z 10 lat odkładam, jak nie więcej......już utwierdziłaś że trzeba reaktywować plan, czekam na kontynuację, fajne fotyjakie ceny wypożyczenia rowerów?
antares 27 kwietnia 2018 09:20 Odpowiedz
Dzięki. Ceny w granicach 300-350kč za dzień, czyli ok. 50zł. Pierwsza z brzegu oferta: http://www.pujcovnakol.cz/cenik.html Pensjonaty w okolicy również często oferują wypożyczenie rowerów - być może dla swoich gości mają bardziej preferencyjne ceny.
correos 27 kwietnia 2018 09:45 Odpowiedz
@AntaresWarto Twoim zdaniem gonic samochodem +/- 250 km OWby zrobic jednodniowke bez noclegu Punkevní jeskyně?
antares 27 kwietnia 2018 10:20 Odpowiedz
To zależy, jak bardzo lubisz jaskinie i którędy jedziesz. Byłam tam w 2005 roku i była to jedna z pierwszych jaskiń, jakie do tej pory odwiedziłam, więc zrobiła na mnie wrażenie. Pamiętam, że w łódce trzeba było się prawie położyć, bo jest tak niski strop. :) Ale nie jestem fanką jaskiń i dzisiaj chyba bym się nie zdecydowała. Z drugiej strony zawsze powtarzam, że warto się ruszyć z domu choćby na chwilę - dokładnie 2 tygodnie przed wyjazdem do Lednic, wykręciłam 200km OW do Mużakowa, też na 1-dniówkę, ale po autostradzie to co innego, niż np. trasa na Kłodzko/Kudowę. :)
firley7 27 kwietnia 2018 11:19 Odpowiedz
@Antares dzięki za inspirację na wyjazd.W Brnie chciałabym odwiedzić willę Tugendhatów. Jakie są Twoje wrażenia?
acidka 27 kwietnia 2018 11:41 Odpowiedz
Spędziłam w tamtym regionie cały urlop 2 lata temu. Polecam wyjazd koniec sierpnia, początek września kiedy wszędzie sprzedawane jest młode wino tzw. Burčák. Polecam także spróbowanie wina wiśniowego i generalnie wszystkich win z tamtego regionu. Spaliśmy w Lednicach i robiliśmy wycieczki rowerowe i samochodowe po okolicy. Przez 2 tygodnie na pewno nie można się tam nudzić.
antares 27 kwietnia 2018 12:02 Odpowiedz
@firley7 Szczerze, to wolę zamki, niż willę - dla mnie jest ona zimna i bez duszy. ;) Zwiedzałam ją jeszcze przed remontem, kiedy tynk obłaził ze ścian. Ale jak na tamten czas, była naprawdę perełką techniczną, jeśli mogę się tak wyrazić: winda, ogrzewanie i klimatyzacja, 15-metrowe szyby z jednego kawałka szkła, czego dzisiaj podobno nie potrafi odtworzyć żadna huta... Mahoniowa ściana w jadalni i najlepsza część - ściana z onyksu. Żeby zrozumieć jej sens w tym miejscu, do willi trzeba się wybrać w słoneczny dzień, w godzinach popołudniowych. :) A jeśli już o inspiracji, to w Brnie mogę też polecić Ignis Brunensis oraz hrad Veveří z pokazami ptaków łownych (nie tylko sokoły i jastrzębie, ale również sowy, puchacz i puszczyki), a poza miastem: fanom rekonstrukcji bitwę pod Austerlitz (Slavkov u Brna), no i Kroměříž (jeszcze będzie o nim wzmianka).
firley7 27 kwietnia 2018 12:11 Odpowiedz
Dzięki za wrażenia. Teraz pozostaje polować na słoneczne dni. :D
correos 27 kwietnia 2018 12:22 Odpowiedz
przez najblizszy tydzien pogada na Morawach bedzie lepsza od tej w Barcelonie czy tez Lizbonieniestety jestem szczesliwcem bez urlopu na dlugi weekendale mimo to skusze sie na jednodniowke :)
antares 28 kwietnia 2018 16:36 Odpowiedz
Informacje praktyczne: Aktualne ceny wstępów na poszczególne atrakcje można znaleźć bezpośrednio na stronie zamków Lednice, Valtice, Nové Hrády. Atrakcje na trasie rowerowej opisano m.in. tutaj. Koszty na osobę: noclegi ~100zł, paliwo 110zł, winieta 26,50zł, rowery ~40zł, wstępy ~50zł.
antares 1 maja 2018 19:07 Odpowiedz
@correos daj znać, jak wyszło z Macochą i czy zostawiłeś skalp w jaskini? ;)
correos 4 maja 2018 07:15 Odpowiedz
@Antares dziekuje za pomysl - zrobilem jednodniowkeHrad Bitov - Zamek Vranov nad Dyji - Znojmo - Mikulov - Valtice - Ledice - Kromieryz - Olomolucwrzuce relacje bo w mojej ignorancji traktowalem Czechy jako.... Praga dlugo dlugo nic Adrspach i dlugo dlugo nicteraz na poludniowe Morawy bardzo chcialbym zabrac rodzine na dluzszy pobytsama jazda posrod winnic i kwitnacego rzepaku z gorki pod gorke ma swoj urok :)
stasiek-t 4 maja 2018 10:49 Odpowiedz
Też bardzo lubię te okolice. Do Vranova trafiliśmy kiedyś przypadkiem, w sumie byliśmy tam chyba trzy razy po kilka dni, a raz wracając z Pragi nadłożyliśmy drogi, żeby spędzić chociaż pół dnia nad zalewem i sprawdzić, co się zmieniło w miasteczku. Na szczęście nic się nie zmieniło :) . Mamy tam ulubiony pensjonat, przyjazny dla dzieci i rowerzystów, z rewelacyjnym widokiem na zamek. A jak się już zwiedzi okoliczne morawskie miasteczka, to bliska zagranica też jest interesująca. Niedaleko do zamku w Hardeggu czy winnych piwnic w miasteczku Retz, trochę dalej do Doliny Wachau czy Wiednia.W świetnej relacji @Antares brakuje mi tylko jednego - zdjęcia minaretu z Lednic, @correos jeśli masz takie to nie zapomnij umieścić w swojej zapowiadanej relacji :)
correos 4 maja 2018 10:53 Odpowiedz
w telefonie cos na szybko znalazlem ;)
stasiek-t 4 maja 2018 10:58 Odpowiedz
Mockrát děkuji! :)
antares 4 maja 2018 11:12 Odpowiedz
Mam jedno zdjęcie minaretu, zrobione z zamkowego tarasu, dlatego go nie wrzucałam. Spacer w tamtą stronę zajmuje wg znaków ok. pół godziny, więc zrezygnowałyśmy z tego punktu właśnie z uwagi na ograniczony czas.
stasiek-t 4 maja 2018 11:16 Odpowiedz
Myśmy szli chyba dłużej, po drodze musiałem pacyfikować bunt nieletniej załogi, a na końcu się okazało, że minaret w remoncie ;)