+1
Antares 23 lipca 2019 19:28
"Rzucam wszystko i wyjeżdżam do… Narnii!" Taką wersję dzisiaj usłyszałam od koleżanki, zamiast klasycznie o Bieszczadach.
Czerwiec zaskoczył mnie kilkoma sprawami, ja sama siebie zaskoczyłam rozwiązaniem co najmniej jednej z nich, chociaż niby z tyłu głowy wcześniej coś tam gdzieś… To jednak zbyt duża ilość pozytywnych wydarzeń i emocji też może czasem przytłoczyć. Potrzebowałam się wyrwać, odpocząć i jakby się dało, to jeszcze z dala od ludzi. Na szczęście wybrałam noclegi na wsi (Kunratice), gdzie nic nie ma, licząc choć na odrobinę spokoju. I nie zabierałam towarzystwa, więc po drodze nikt mnie nie zdradzi, jak będę udawać, że nie rozumiem co do mnie mówią. :P Nie robiłam szczegółowego planu wyjazdu. Wiedziałam tylko, że chcę zobaczyć to miejsce, a może przypadkiem znajdę przejście do Narnii.

To w końcu Czeska, czy Saksońska Szwajcaria? Park narodowy położony po obu stronach granicy zapewnia dość atrakcji na kilka dni. Ale po czeskiej stronie ciągle jest taniej. Miejsce obfituje w malownicze formacje skalne z piaskowca, z których oczywiście najbardziej znana jest Pravčická brana. To tu m.in. kręcono zdjęcia do Opowieści z Narnii. Turyści odwiedzali to miejsce jednak o wiele wcześniej, a rosnąca popularność zmusiła zarząd parku do zdemontowania kładki łączącej bramę ze ścieżką i od 1980 roku już nie można po niej chodzić. Nie ma się co dziwić, jeśli w bardzo krótkim czasie strop bramy bezpowrotnie stracił warstwę 60 centymetrów…

Dzień 1
Wyjazd zaplanowałam na czerwcowy długi weekend. Wyruszam rano samochodem z Wrocławia, spokojnym tempem do granicy. Ruch naprawdę niewielki, a trasa dość malownicza, więc oczy już się cieszą i jest pozytywnie. Zanim jednak dojadę do pensjonatu, zatrzymuję się w jednym z miejsc, które miałam w planie odwiedzić później. Ale skoro jest po drodze, to po co kombinować? A może będę wracała inną trasą?
Panská skála lub Varhány (Organy), to formacja powulkaniczna zbudowana z bazaltu. Dokładnie taka sama, jak Grobla Olbrzyma, tylko bliżej! :) Uzupełniając swoją wiedzę na jej temat, dotarłam do informacji, że można takie formacje znaleźć jeszcze bliżej: na naszym Pogórzu Kaczawskim, zwanym krainą wygasłych wulkanów – cudze chwalicie, swego nie znacie...
Panská skála znajduje się w miejscowości Kamenický Šenov, na ogólnodostępnym terenie. Przy ulicy jest spory parking (płatny 20Kč za rozpoczętą godzinę), toalety 5Kč i budka z fast foodem, ale dla mnie najważniejsze było to, że mają beczkowaną Kofolę! :mrgreen:
Trasa spacerowa to całe 500m, wejście na skałę jest możliwe, ale wymaga dobrego obuwia i dużo ostrożności (brak barierek, poręczy itp.).


Narnia1.JPG



Narnia005.JPG



Narnia009.JPG



Narnia006.JPG



Narnia008.JPG



Narnia002.JPG



Narnia003.JPG



Ponieważ za nocleg muszę zapłacić gotówką, a mój kantor na sąsiednim osiedlu postanowił się zawinąć i nie zdążyłam ogarnąć tematu przed wyjazdem, jadę jeszcze do Ústí nad Labem – bankomat, market, jakaś obiadokolacja i krótki spacer po centrum.
Wieczorem wracam do pensjonatu, prysznic i nieprzyzwoicie wcześnie mam game over. Najwyraźniej upał zrobił swoje. Zdawało mi się tylko, że właśnie się zaczyna burza.


Narnia010.JPG




Dzień 2
Następnego dnia przy śniadaniu podsłuchiwałam rozmowę pary gości z właścicielami. Siedzieli w drugim końcu bufetu przy innym stoliku, więc nie bardzo miałam się jak włączyć do rozmowy. Nie udało im się wczorajsze wejście na Pravčickou bramę, bo się rozpadało. I ten deszcz najwyraźniej przywieźli za sobą wieczorem.
Kiedy skończyłam śniadanie, już ich nie było, więc zagadnęłam właścicieli. Pan Pavel to niesamowicie pomocny człowiek, mieszka tam prawie całe życie, aktywnie spędza wolny czas na rowerze i zna wszystkie trasy na wylot. Zwłaszcza z perspektywy siodełka, więc na pytania o parking było mu trochę trudniej odpowiadać. Ale muszę przyznać, że gdyby nie on, mogłam popełnić istotny błąd już na początku wycieczki...
Sęk w tym, że człowiekiem gór to ja nie jestem i jeszcze długo nie będę. Dobrą kondycją też się nie mam co chwalić, bo ze sportem jestem trochę na bakier (zwłaszcza ostatni rok). :oops: Ale co tam, ja nie dam rady? JA? O, patrzcie!… I tu na szczęście gospodarz uprzedził moje niewypowiedziane jeszcze zapędy, sugerując właściwy kierunek na trasie.
Zaparkowałam pod pionową skałą i wyruszyłam na Edmundovou soutěsku (wąwóz Edmunda).


Narnia011.JPG



Narnia-kolaz1.JPG



Narnia013.JPG



Narnia014.JPG



Narnia018.JPG



Narnia017.JPG



Po niecałych 30 minutach dotarłam do pierwszego checkpointu, czyli kasy biletowej, w której trzeba się zaopatrzyć w mały świstek uprawniający do wejścia na pokład naszego jachtu.


Narnia019.JPG



Narnia020.JPG



Kapitanem naszej łajby był przewodnik rodem z Czech, który z lekkością i humorem opowiadał w trzech językach, na co właśnie patrzymy – formacje skalne mają swoje nazwy, przypominają kształtem głównie zwierzęta; jest też kilka ukrytych przez obsługę parku niespodzianek. Komentarze w wersji czeskiej, polskiej i niemieckiej, wraz z pojedynczymi rosyjskimi wtrąceniami są tym bardziej zabawne, im więcej słów ktoś rozumie – dla mnie bomba! :D
Byłam pełna podziwu dla tego człowieka – powtarza ten sam tekst kilkanaście razy w ciągu dnia, tysiące razy w roku, a jednak ciągle wkłada w to serce i brzmi tak, że nie sposób mieć wątpliwości, dlaczego tutaj jest!


Narnia021.JPG



Narnia022.JPG



Narnia023.JPG



Narnia024.JPG



Narnia026.JPG



Narnia025.JPG



Po około 20 minutach dopływamy do miejsca, w którym jest bar (ciepłe i zimne przekąski dla utrudzonych podróżą…) i darmowe toalety. Z tego miejsca wychodzi również kolejny odcinek trasy spacerowej, która prowadzi do drugiego checkpointu i drugiej łódki. Niby to samo, tylko wszystko krócej i tym razem z mało zabawnym przewodnikiem.


Narnia027.JPG



Narnia028.JPG



Wysiadamy na rozstaju dróg, odbijam w lewo, w kierunku Mezní Louky. Nie wiem kiedy minęło południe, czas coś zjeść. Jedyna restauracja we wsi za chwilę przeżyje oblężenie, bo na pobliski parking właśnie podjeżdża autokar. Udaje mi się wcześniej zająć stolik i zamówić jedzenie. Zanim Polacy z autokaru w końcu zdecydują, na co mają ochotę i złożą zamówienie, zawijam manatki i ruszam w dalszą trasę. Nie mam ochoty ciągnąć się za nimi, ani tym bardziej, żeby deptali mi po piętach.
Wchodzę na trasę czerwoną (Gabrielina stezka) i tu muszę trochę zaprotestować – wg map zajmuje ona 70 minut. W rzeczywistości wyszło mi ponad 90. I to bez uczucia zmęczenia, czy większych trudności na trasie (to da mi się we znaki dopiero jutro, a dzisiaj jestem mieszczuchem na haju: dużo nowego, dużo zielonego i dużo tlenu!). 8-)
I dopiero tutaj zaczyna się wędrówka pod górkę – pierwsze kilkaset metrów dość ostro, ale potem robi się znowu przyjemnie. W końcu docieram na górę, do schroniska. Jest gęsto od ludzi, prawie wszystkie ławki i stoły zajęte. No to może najpierw obskoczę jeszcze punkty widokowe, dopiero później odpoczynek.


Narnia029.JPG



Narnia030.JPG



Narnia031.JPG



Narnia032.JPG



Narnia036.JPG



Narnia033.JPG



Narnia034.JPG



Narnia035.JPG



Narnia037.JPG



Wracam na dół do Hřenska, gdzie zostawiłam samochód. Przede mną jeszcze co najmniej godzina wędrówki. W tym miejscu zrozumiałam intencje pana Pavla i byłam mu wdzięczna za radę: droga w dół jest bardziej stroma. Jest więcej kamieni i nierówności. Gdybym od tego odcinka zaczęła, po dojściu do Bramy byłabym na tyle zmęczona, że mogłabym się zniechęcić do kontynuowania trasy, a przecież to byłby dopiero początek! Miałabym chyba obawy, że kolejne etapy też będą strome i wtedy cała przyjemność z wycieczki prysnęłaby, jeszcze zanim bym spróbowała kontynuować. A tak, ostatni odcinek zrobiłam z uśmiechem na twarzy i niemal w podskokach, z dużą satysfakcją, że dałam radę.


Narnia-las1.JPG



Po wyjściu z lasu jeszcze spacer niecałe 2km do miasteczka, ścieżką wzdłuż ulicy.
Siadam w pierwszej knajpie z brzegu i może to nie jest dzisiaj mój najlepszy wybór, bo jedzenie okazuje się słabe, ale zaczęłam trochę opadać z sił.
Po szybkim doładowaniu jadę do mojego pensjonatu – jest genialnie położony, tylko 20 minut jazdy przez prawie puste wioski. Przed wejściem łapię jeszcze kilka promieni słońca, dowiaduję się, że mam w nogach ok. 16 kilometrów, po czym grzecznie zawijam się do pokoju.
Game over dopada mnie znowu za wcześnie… :(Dzień 3
Zachwycona wczorajszym sukcesem, zapowiadam gospodarzom, że dzisiaj jadę na niemiecką stronę i zamierzam odwiedzić dwa miejsca: Bastei oraz twierdzę Königstein. Pan Pavel radzi mi się dobrze zastanowić i wybrać tylko jedno z tych miejsc, bo jego zdaniem każde z nich wymaga osobnego dnia. Hmmm jakoś coś mi się nie wydaje… No może wczoraj miał rację, ale twierdza na cały dzień? Bez przesady…
Zresztą nie będę się spinać, wyjdzie w praniu. Zależy mi bardziej na Bastei, jestem tu z powodu tego parku narodowego, a jak starczy czasu i sił, no to może wtedy twierdza.
Jadę.
Dojeżdżam do miejsca, gdzie stoi zakaz wjazdu i dalej muszę iść pieszo. Robi się upał. Droga za zakazem prowadzi tylko kawałek przez las, a potem stromo w dół do miasteczka Rathen… szybko dociera do mnie, że będę musiała tędy wracać i to bynajmniej nie będzie przyjemne.
Przemieszczam się po znakach na Bastei. Na obrzeżach Rathen zaczyna się lasek i tuż za punktem informacyjnym rozchodzi się kilka tras. Wybieram błędnie taką, która prowadzi do teatru i tam się kończy. Jest dość stromo i wczorajszy wysiłek dość szybko daje mi o sobie znać. Tracę czas na krótkie postoje i złość na siebie, która jeszcze narasta na końcu ścieżki, bo teraz muszę zawrócić i zacząć od nowa, tym razem naprawdę w kierunku Bastei. Zmarnowałam czas i energię, dla tego:


teatr1.JPG



Po powrocie na rozdroże jeszcze raz dokładnie sprawdzam strzałki. Aha, fajnie, czyli ścieżka do Bastei jest jeszcze gorsza… dość stromo i schody! Przez las, więc podłoże jest miękkie, a schodki to tylko drewniane deski wbite w stok, ale wchodzenie po schodach zawsze bardziej męczy, niż po płaskim. I mnóstwo ludzi – niestety jest sobota, można się było tego spodziewać.
Pierwszy przystanek.
Butelka wody w plecaku zaczyna dawać w kość.
Drugi przystanek.
Nie wiem, czy dam radę...
Trzeci przystanek.
Dlaczego te buty nagle przestały być wygodne?
...
Idę.
Idą ludzie z psami.
Idą ludzie z dziećmi.
Dużo ludzi z różnych krajów.
Znaki obiecują, że już niedługo.
...
Wlokę się (ale wstyd)… :oops:
Jeszcze jeden przystanek.
W końcu docieramy na jakieś przejście przy skałach, skąd zaczynają się całkiem fajne widoki. Nie zdaję sobie sprawy z tego, że właśnie idę po Basteibrücke, dopóki nie wdrapię się na skałę położoną kawałek dalej. Tu z tego tarasu dopiero można podziwiać malownicze widoki.


Narnia01.JPG



Narnia02.JPG



Narnia03.JPG



Narnia04.JPG



Narnia05.JPG



Narnia06.JPG



Narnia07.JPG



Narnia08.JPG



Jestem zmęczona. Siadam w restauracji, z tarasu której również podziwiać widoki na drugą stronę rzeki. Za ok. 7 EUR biorę małą porcję makaronu, a potem za 2,5 EUR funduję sobie chwilę radości w postaci lodów. Szału nie było, ale trochę się podładowałam. Tylko już nie bardzo mi się chce spacerować tymi ścieżkami i nie bardzo mi się chce wspinać na kolejne skały, żeby zrobić kolejne zdjęcie podobnych skał… Dodatkowo nasuwa mi się skojarzenie ze Skalnym Miastem i jakoś tak wszystko trochę traci swój urok – no bo przecież już coś podobnego widziałam. Dawno temu, ale to nieistotne. Widziałam. Jestem wypompowana, ale nie chce mi się tu siedzieć bezczynnie.
W takim razie szkoda czasu, zdążę zejść na dół i jeszcze pojadę do twierdzy! A co, ja nie dam rady? JA? O, patrzcie! …
Schodząc w dół, zatrzymuję się na wszystkich tarasach widokowych, żeby nie było. Rathen przechodzę jeszcze wzdłuż, do miejsca, w którym odbywa się przeprawa promowa. A potem idę w przeciwnym kierunku zastanawiając się, czy wystarczy mi sił, żeby wejść pod ostatnią górkę i dojść do auta…


Narnia09.JPG



Narnia10.JPG



Narnia 11.JPG



Narnia12.JPG



Narnia13.JPG



Narnia14.JPG



Wczoraj i dzisiaj wędrówka przez las dawały wytchnienie od upałów. Nie czułam wcześniej gorąca. Tym razem samochód potrzebował prawie 10 minut z włączoną klimatyzacją, zanim mogłam do niego wsiąść.
Przyjemny chłodek trochę mnie ocucił i nawet zaczynałam nabierać energii, a tu już trzeba wysiadać. :geek:
Zostawiam auto na parkingu, omijam ciuchcię, która dowozi turystów za 1 EUR pod samo wejście (ledwo mam siłę przebierać nogami, ale mój honor mi nie pozwala) i drepczę w stronę twierdzy. Zatrzymuje mnie pionowa ściana skał, w które wkomponowano mury. Kasa biletowa życzy sobie 12 EUR, ale mam wątpliwości, czy to będzie przyjemność. Przekonuje mnie ogromna winda, którą dostrzegam w wielkim tunelu – tak, jadę!
W windzie tablica streszczająca wysokość skały i szybu windy, pojemność kabiny i parę innych ciekawych szczegółów, jak np. ten, że jazda trwa 45 sekund. Przez co nawet nie zdążyłam pomyśleć o zrobieniu jej zdjęcia.



Dodaj Komentarz

Komentarze (14)

stasiek-t 23 lipca 2019 20:13 Odpowiedz
Ładna okolica, zdjęcia i relacja :) . Jedna drobna uwaga: Edmundova soutěska to będzie wąwóz, przełom albo i kanion ale raczej nie ścieżka.
antares 23 lipca 2019 20:41 Odpowiedz
Dzięki. Słownik podpowiada kanion, przesmyk, jar - i chyba ten ostatni będzie pasował najlepiej w tym przypadku.
eskie 23 lipca 2019 22:43 Odpowiedz
beczkowa Kofola mniam....
brunoj 24 lipca 2019 23:27 Odpowiedz
Brawo, bardzo sympatyczna wyprawa. Miałem przyjemność odwiedzać te miejsca jako nieletni, po niemieckiej stronie (górki i mostki między skałami), jeszcze w poprzedniej erze (DDR). A to wszystko w ramach spływu Elbą, od granicy czeskiej, aż za Drezno (a później przejazd na inne rzeki, a ostatecznie kanały wokół Berlina). Ale nie mieliśmy takich ładnych kolorowych kajaków, tylko szmaciano-drewniane Jantary czy Neptuny. Metalowy mostek pamiętam, może nawet dokładnie ten co jest na jednym z Twoich zdjęć. Pamiętam, bo jakaś dobrze odżywiona pani spojrzała w dół przez kratki i się zacięła, skutecznie blokując nas na cypku skały na kilkanaście minut, aż udało się ją odspawać od poręczy i przepchnąć z kładki ;-)Styranie się po górach to dobry detox, a barman do dość mętny sposób chciał Ci komplement sprawić, że poprzedniego dnia wyglądałaś conajmniej pozytywnie ;-)
jerzy5 25 lipca 2019 00:21 Odpowiedz
Przyjemna relacja, widzę że trzeba jeszcze czeską stronę zobaczyć, na niemieckiej byłem i wymiata
billy 25 lipca 2019 03:06 Odpowiedz
Czeska też fajna. Przeniosłem się 15 lat wstecz (a chyba raczej 20). Kusi zeby wrócić ale nieznane też ciągnie...
jekyll 25 lipca 2019 20:06 Odpowiedz
Fajnie było przenieść się do krainy czarów i powspominać ;)
antares 27 lipca 2019 15:45 Odpowiedz
Dzięki @BrunoJ widzę, że dobrze się zrozumieliśmy (ostatnie zdanie) :) Koszty w terminie weekendu Bożego Ciała: Noclegi - były po ok. 300zł, ale zwróciło się 50zł z kodu :) Paliwo - ok. 230zł za przejechane równo 750km Zwiedzanie - bilety na łódki 140 CZK + 12 EUR wstęp do twierdzy Parkingi - 20 CZK przy Panskiej skále, 120 EUR całodniowy w Hřensku + wyżywienie Przy samym moście Bastei też jest fragment terenu wydzielony i biletowany ale uznałam, że nie warto i nawet nie pamiętam, ile sobie życzyli. W okolicy jest wystarczająca ilość punktów widokowych i ścieżek.
chester0 28 lipca 2019 10:12 Odpowiedz
Tak tylko dopytam te 120 E za parking całodniowy to literówka? :shock:
antares 28 lipca 2019 10:19 Odpowiedz
Literówka, dzięki - poprawione.
stasiek-t 28 lipca 2019 13:11 Odpowiedz
Nie rozumiem, jak można cztery dni błądzić w poszukiwaniu przejścia, które, jak wszyscy wiedzą, znajduje się w szafie. Ale może i dobrze, bo dzięki temu powstała ta relacja :) .
antares 28 lipca 2019 13:53 Odpowiedz
Widzisz, tak się właśnie kończą wyjazdy bez odpowiedniego przygotowania i planowania. Nie przyszło mi wcześniej do głowy, żeby zapytać na forum: "gdzie ta szafa?", ani "którędy do Narnii?"... Mądry Polak po szkodzie. :D
pemat 30 sierpnia 2019 08:11 Odpowiedz
antaresWidzisz, tak się właśnie kończą wyjazdy bez odpowiedniego przygotowania i planowania. Nie przyszło mi wcześniej do głowy, żeby zapytać na forum: "gdzie ta szafa?", ani "którędy do Narnii?"... Mądry Polak po szkodzie. :D
oj, to nie te skałki! aby szukać (a raczej hledat) bramy do Narni lepsze jest Skalní Město Adršpach ;)
pemat 31 sierpnia 2019 05:08 Odpowiedz
antaresWidzisz, tak się właśnie kończą wyjazdy bez odpowiedniego przygotowania i planowania. Nie przyszło mi wcześniej do głowy, żeby zapytać na forum: "gdzie ta szafa?", ani "którędy do Narnii?"... Mądry Polak po szkodzie. :D
oj, to nie te skałki! aby szukać (a raczej hledat) bramy do Narni lepsze jest Skalní Město Adršpach ;)